07 sierpnia 2011

Idzie robal za robalem...


Wróciłem właśnie z Bieszczadów i próbuję zapanować nad zrobionymi tam zdjęciami. Zanim jednak dam radę pokazać coś nowego czas na trochę wspomnień. Równo dziesięć lat temu, w lipcu 2002 roku, też odwiedziłem Bieszczady. Aby rozruszać nawykłe jedynie do chodzenia po nizinach mięśnie wybrałem  się zaraz po przyjeździe na Magurę Stuposiańską.  W sumie - mały spacerek...  Było mglisto, co chwilę popadywała drobna mżawka. Gdzieś w połowie drogi na szczyt zwróciłem uwagę na coś, co wyglądało jak stara przegniła szmata rzucona w poprzek drogi. I już chciałem dać krok dalej, mrucząc pod nosem parę epitetów w intencji osoby, która zostawiła takiego śmiecia w środku lasu, gdy kątem oka dostrzegłem w tym śmieciu jakiś ruch! Odruchowo spojrzałem uważniej i... okazało się, że stara szmata składa się z tysięcy robali wędrujących ramię w ramię i jeden za drugim! Białych, szklistych larw z czarnymi łepkami. Tworzyły żywy wąż o szerokości kilku do kilkunastu centymetrów i długości niemal dwóch metrów. Z bliska wyglądało mi to na larwy jakiejś muchówki. Niedaleko znałem jeszcze dwa mniejsze takie węże. Nie wiedziałem wtedy co to było! Zrobiłem zaledwie kilkanaście zdjęć. Gdybym wiedział, pewnie przez parę godzin nie ruszyłbym się z tego miejsca fotografując wszystko w najrozmaitszych wariantach. Kiedy wracałem kilka godzin później robale przesunęły się o jakieś dwa metry i troch rozlazły. Kilka dni później spotkałem podobne larwy na zejściu z Bukowego Berda w stronę Widełek.
Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się co to było i że miałem więcej szczęścia niż rozumu! To były wędrujące larwy muchówki ziemiórki pleniówki (Sciara militaris) nazywanie pleniem! Jest to tak rzadkie zjawisko, że ilość osób które widziały wówczas plenia w Polsce można policzyć na palcach rąk najwyżej kilku ludzi. Profesor Władysław Strojny, nieżyjący już fotograf przyrody i entomolog, fascynował się tym zjawiskiem ale... nigdy go nie widział na własne oczy.
Nikt nie wie po co te robale wędrują, dlaczego w takim skupieniu... Nie wiadomo kiedy i gdzie się pojawią.
Niegdyś pojawienie się plenia zwiastowało albo niebywałe klęski, wojny... albo, zależnie od okolicy i światopoglądu wielkie szczęscie dla znalazcy.




10 komentarzy:

  1. Ciekawe uwagi -ale nawet na najlepszych zdjęciach robaki są koszmarne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo interesujące! Proszę o.wybaczenie, ale nie mogłam się powstrzymać przed zapisanie tych niesamowitych.zdjęć w telefonie! I że skruchy przyznaję, że będę je pokazywać dalej o opowiadać o pleniu. Czy mogę wyjść z tym poza rodzinę dodając oczywiście kto jest autorem zdjęć? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja tego szczęścia życzę
    jwb

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, nigdy nie słyszałam o czymś takim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest nawet znaleźć informacje na ten temat. Pisał o pleniu Adam Wajrak i kilka(naście?) lat temu razem z Gazetą Wyborczą robił akcję "Wszyscy szukamy plenia". Z książek popularnonaukowych... hmmm jest wzmianka w Życiu Zwierząt Brehma wydanym ponad 50 lat temu. I potem długo nic. Teraz jest trochę lepiej bo Wujek Google pozwala na szybszy obieg informacji...

      Usuń
  5. Niesamowite! Ale jednak obrzydliwe te robale, gdybym coś takiego ujrzała to zamiast robić zdjęcia bym zwiała na drzewo chyba :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakbyś wiedziała, że to jedyna taka okazja w życiu?
      :)

      Usuń
  6. Widziałam to może z 20 lat temu. Chyba w okolicach Babiej Góry. Dzięki za info- do tej pory nie wiedziałam co to było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pamiętam to w okolicy Babiej Góry plenie są regularnie widywane. Choc "regularnie" w tym przypadku oznacza raz na kilka... lat :)

      Usuń