31 października 2017

Dudosław przekorny






Dawno, dawno temu pojechałem z przyjaciółmi nad Biebrzę. Tak dawno, że nie tylko nie było wtedy Fejsbuka ale nawet Wuja Googla i Ciotki Wikipedii. Koledzy, znający doskonale biebrzańskie okolice postanowili mnie oprowadzić i pokazać najciekawsze miejsca.
Wędrowaliśmy więc, jeździliśmy, wędrowaliśmy... Wrażenia nakładały się na siebie. Łosie, dziki, ptaki, dziki... dudek! Łazi po łące niedaleko drogi. Mam do tych ptaków jakiś niewytłumaczalny sentyment.
Popatrzyliśmy więc na dudka i poszliśmy dalej.

Nie przeszliśmy nawet kilkuset metrów, gdy spotkaliśmy przewodniczkę w towarzystwie kilku Holendrów.

- Widzieliście dudka? Gdzie? Moi goście marzą o dudku. Chodzimy od rana i nic.

Pokazujemy gdzie i idziemy dalej. Wędrujemy dalej. Nie mija pół godziny a dwa dudki przelatują nam przed nosem i lądują na pobliskim drzewie. Przyglądamy im się przez lornetki.

Po chwili spotykamy znowu Holendrów z przewodniczką.

- I co widzieliście dudka?
- No nie... jak doszliśmy to było już pusto...
- No kurczę, a my widzieliśmy przed chwilą znowu. No może z minutę temu w drugim końcu polany. Siedziały na tamtej wierzbie.

Holendrzy puszczają się kurcgalopkiem a my idziemy dalej.

Niedługo później najpierw słyszymy a potem dostrzegamy dudka na starej brzozie. To już czwarty dziś. Niezły wynik jak na tak rzadkiego ptaka.

Pod wieczór spotykamy znowu Holendrów z przewodniczką.

- I co? I co? Widzieliście?

- Nieee... mówi zasmucona przewodniczka. Już też ich nie było. Chodziliśmy cały dzień i nic.

- No żartujesz, myśmy widzieli potem jeszcze jednego.

Holendrzy byli niepocieszeni.

Po kilku dniach nadbiebrzańskich wędrówek wracam do domu. Wjeżdżam na podwórko, wysiadam z samochodu. Do mych uszu dociera jakieś dziwne skrzeczenie. Rozglądam się. Na pobliskiej starej jabłonce, siedzi sobie dudek, stroszy się na mnie i skrzeczy oburzony. Ledwie może 5 metrów ode mnie!



Kilka lat później para dudków zagnieździła się w starej wierzbie tuż pod moim domem. Mogłem je obserwować z okna. Czasami, niczym wielkie motyle przelatywały mi tuż nad głową. Czasami wyjeżdżając z podwórka musiałem czekać aż taki żerujący na drodze delikwent, zdecyduje się odlecieć. 
Był rok, że w pobliżu gnieździły się 4 pary tych ptaków. Słyszałem jednocześnie cztery odzywające się samce. 


Dudki najczęściej gnieżdżą się w dziuplach w starych drzewach. Potrafią też w skarpach czy śródpolnych kupach kamieni. 

Lecący dudek wygląda jak wielki motyl...


Młode są bardzo hałaśliwe i ciekawskie. W przypadku zagrożenia odwracają się kuperkami do góry i strzelają cuchnącą wydzieliną gruczołów kuprowych, czasem uzupełnioną kałem. Siła takiego strzału jest całkiem spora. Zasięg takiej broni osiąga nawet pół metra. 

Słynny dudkowy czubek jest stroszony wtedy, gdy ptak jest podekscytowany lub przestraszony.

Dudki lubią żerować tam, gdzie pasą się konie. W końskich pączkach znajdują obfitość pożywienia. 

Odzywający się charakterystycznym "hup hup hup" dudek, pochyla swój zakrzywiony dziób i... trochę się nadyma... 


Od kilku lat dudki już nie zasiedlają dziupli w starej wierzbie. Przeniosły się w inne miejsce ale cały czas są gdzieś blisko. Co roku para lub dwie gnieżdżą się w moich okolicach. Wierzba przestała im odpowiadać. Może dziupla wypróchniała za bardzo? Czasem wiosną widuje je jak zaglądają do swojego starego mieszkania ale na tym się kończy.