30 maja 2012

Wisła - śmieszne latawice



Śmieszki budują swoje gniazda nie tylko nad jeziorami czy stawami. Można je spotkać również nad rzekami. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem kolonię śmieszek na wiślanej piaszczystej wyspie, nie mogłem wręcz uwierzyć w to, co widzę. Niektóre gniazda były po prostu dołkami w piasku, jak u rybitw czy sieweczek.

Ostatnio nad Wisłą liczebność śmieszek spadła znacznie. Jeszcze dziesięć lat temu, na moim ulubionym odcinku, można było spotkać dwie, trzy kolonie po kilka tysięcy par tych ptaków. Obecnie jest jedna - może ze dwieście par. Pisałem o tym już wcześniej.
Postanowiłem w tym roku trochę pofotografować śmieszki. Bo choć w skali kraju są to ptaki dość pospolite, to darzę je jakimś sentymentem.
W kolonii śmieszek cały czas coś się dzieje. W przeciwieństwie do gnieżdżących się w pobliżu, spokojnych mew siwych, te krzyczą, kłócą się, latają jak wścieknięte. Słychać je zresztą z daleka. Taką kilkutysięczną kolonię - nawet na parę kilometrów. Obecnie - z racji na mała ilość ptaków jest to kilkaset metrów zaledwie. Ale i tak najpierw je słychać a dopiero potem widać.

Dziś więc trochę śmieszek latających. Jak widać większość z nich nie dość, że leci to jeszcze krzyczy... te ptaki tak mają...





 Kto łazi po mojej wyspie?

 Zabieraj się stąd! Do ciebie mówię!

No chyba ogłuchł!

Przypatrzę mu się z bliska... No wreszcie zniknął...



Wersja "na leniwca" - podyndam sobie nogą... 
  
  



28 maja 2012

Ziemia obiecana...


Fotografuje sobie spokojnie kosaćca... a tu nagle robal!  Zupełnie jak w starym dowcipie... "oglądam sobie spokojnie z rodzinką reklamy, a tu nagle film!" 
No to go trach. I na wieki uwieczniony w swej podróży do kosaćca obiecanego!




25 maja 2012

Obcy atakują...


Zaczęło się niewinnie. Zatrzymałem się przy niewielkim, położonym tuż przy wiejskiej drodze, stawiku. Kiedyś nawet gnieździła się tam jakaś łyska. Wiosną tokowało trochę rozmaitych żab. Ale nie w jakiś porywających ilościach. W sumie choć stawik jest urokliwy (i tradycyjnie po naszemu zaśmiecony) traktowałem go po macoszemu i omijałem. I teraz pewnie też zrobiłbym podobnie, gdybym kątem oka nie zobaczył lądującego ciemnego ptaka. 
- Łyska po latach wróciła - pomyślałem i zjechałem na pobocze. 
Oczywiście okazało się, że nie. Prawdopodobnie na chwilę przysiadła nad brzegiem wrona. Ale zobaczyłem w wodzie trochę kijanek. Wróciłem więc do samochodu  po sprzęt... 




Zaczęło się niewinnie...

... ale kilka kroków dalej kijanki występowały w ilościach hurtowych! I to nie są nieostre zdjęcia  tylko... "ruchome" kijanki. Na tym jedna na środku na dole zdjęcia (taka brzuszkiem do góry) postanowiła się nie ruszać przez ułamek sekundy...

Kilka wielkich kłębów kijanek wirowało w jakimś dziwnym tańcu... Po co? Dlaczego? Nie wiem . 

Kiedy podwinąłem spodnie i wszedłem do wody, część zaczęła krążyć dookoła mnie i skubać w stopy.  Taki darmowy peeling. No proszę. A niektórzy muszą za coś takiego (co prawda w wersji rybiej) płacić spore pieniądze!


Wróciłem do domu i natychmiast zrzuciłem zdjęcia na dysk. Kiedy się okazało, że kijanki poruszały się na tyle szybko, że 1/100 sekundy była zbyt długim dla nich czasem, wróciłem natychmiast nad stawik. Niestety... kijanki pływały już w rozproszeniu. Od wykonania zdjęć minęła zaledwie godzina...





22 maja 2012

Parys i trzy złośliwe dziewuchy...



W zasadzie chłopak miał przerąbane od początku. Cóż z tego, że był księciem Troi! Czego by nie wybrał, to i tak komuś podpadał. Najlepiej byłoby gdyby zachował się jak nasi politycy i wymigał od odpowiedzi. Ale weź tu odmów Zeusowi czyli szefowi wszystkich szefów, który przy twojej pomocy pragnie rozstrzygnąć spór trzech bogiń. I to o co...? O urodę! Zeus rzucił po prostu chłopaka na pożarcie a sam umył ręce i przyglądał się z daleka... Na dodatek wcale nie był to czysty wybór. Parys ewidentnie został przekupiony. Oferował złote jabłko Afrodycie w zamian za obietnicę pomocy w zdobyciu najpiękniejszej  kobiety na Ziemi. To, że okazała się nią być Helena, żona Menelaosa - króla Sparty, który w rewanżu zrównał Troję z ziemią - to rzecz drugorzędna. Bogowie mają dość wyrafinowane poczucie humoru.

Z trzeciej strony, gdyby Parysowi udało się jakoś wymigać od tego wyboru, nie byłoby znaczącego kawałka greckiej historii. Nie wiedzielibyśmy co to koń trojański czy pięta achillesowa. Achilles nie zginąłby pod murami Troi i nie zyskał nieśmiertelnej sławy. Odyseusz nie odbył by swej podróży... a Homer... Homer nie stworzył by Iliady oraz Odysei i pewnie pozostałby mało znanym wierszokletą. Kojarzonym wyłącznie przez historyków literatury.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ osiemnastowieczny szwedzki przyrodnik Carl von Linné, zwany bardziej swojsko Karolem Linneuszem, postanowił zaprowadzić porządki w przyrodzie. Opracował cały system klasyfikacji, rozpropagował dwuwyrazowe nazewnictwo, do dziś zresztą stosowane w nauce. Opisał przy tym prawie osiem tysięcy gatunków roślin. W tym tę, prezentowaną na zdjęciach, nazywaną u nas czworolistem. Wygląd rośliny skojarzył z Parysem i jego problemem. Cztery liście to właśnie: Hera, Afrodyta, Atena i Parys. A na środku znajduje się to nieszczęsne jabłko, które chłopak miał dać najpiękniejszej. Zaś łacińska nazwa czworolistu to - Paris quadrifolia!













18 maja 2012

Koko... koko... ryczka...




Któregoś pięknego poranka wybrałem się do lasu nakarmić komary. Biedactwa nie mogą być przecież głodne. W trakcie owego karmienia udało się mi nawet zrobić kilka zdjęć. Co prawda komary były z tego fotografowania bardzo niezadowolone. Co się poruszyłem by zmienić kadr, to utrudniałem im jedzenie. Ale cóż... musiały to znieść. Darmowe żarcie przyszło, nie można za dużo wymagać...














16 maja 2012

Wisła - Nasi tu byli...


Odwiedziłem wiślaną wysepkę, na której od lat gnieżdżą się śmieszki. Nawet jakby było ich dziś więcej, niż przez ostatnie lata. Ale kilkanaście lat temu bywały w okolicy kolonie po tysiące osobników. Widok absolutnie niezapomniany! Może to powoli wraca i ich liczebność odbija się od dna... było już tak w latach 90 ubiegłego wieku, iż na kilka lat śmieszki  prawie zniknęły znad Wisły. Może...

Niestety poziom zaśmiecenia wzrasta praktycznie z roku na rok. Puszki po piwie, butelki po napojach, niepotrzebne ubrania, zabawki a nawet kanistry po olejach silnikowych! Czasem trudno jest wręcz znaleźć czyste miejsce do zdjęć. Zastanawiam się czy niedługo jak będę chciał coś tu sfotografować to, bez paru godzin sprzątania się nie obejdzie? Najgorzej jest w miejscach odwiedzanych przez wędkarzy. Nie mówię, że wszyscy zostawiają po sobie śmietnik ale zdaje się, że statystycznie istotna większość raczej tak. W zeszłym roku znalazłem w takim "wędkarskim" miejscu, górę śmieci powyżej moich kolan. Kilku stulitrowych worków byłoby za mało. A skład wyraźnie sugerował powędkarskie pochodzenie. 







Na koniec - rarytas! Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Obawiam się, ze jednak nie skończy się to dobrze dla pomysłodawczyni. Jeśli tylko przyczepka nie ma paru dziur od spodu, to po pierwszym deszczu wszystko będzie pływać w wodzie.









13 maja 2012

Jaszczuro ty moja...


Na niewielkim piaszczystym pagórku, będącym starą wydmą pozostałą z czasów gdy po ustąpieniu lodowca płynęła tędy Wisła, zamieszkał - On. Z wiosną przybrał zieloną barwę i czekał. Zastanawiałem się czy to ten sam, którego sfotografowałem rok temu z komarem na głowie? Raczej chyba nie. Miejsca były oddalone o jakieś trzysta metrów. Dla jaszczurki to raczej zbyt duża odległość... 




W końcu o świcie pewnego dnia przybyła Ona... Brązowa piękność szukająca zielonego faceta.


Trzeba się było wziąć do roboty...!

- Hej!!! Tu  jestem... 
... zobacz jaki ze mnie fajny gość.

- No i olała mnie... poszła sobie po prostu, no... jak to tak? 
Nie daję za wygraną! Jeszcze jedno podejście.
- Hej!!! Przyjrzyj się... Fajny jestem, nie??? 

Buzi??? 

Buzi... 

Moja ci ona... !

Chodź... zrobimy sobie jakieś jaja... 



12 maja 2012

Koniki polskie - urodzić się w jaskrach...


Dawno nie było tu zdjęć koników polskich. A właśnie rodzą się na potęgę...



Mama...

... a ja właśnie się urodziłam!

I nawet potrafię stanąć na nogi. A uwierzcie, wcale to nie jest  łatwe jak ma się za sobą trzy godziny życia..

Kurczę.. świat jest jednak piękny...

... zwłaszcza jak mama jest tuż obok. 

I w każdej chwili można się dobrać do ... mleczarni!



01 maja 2012

Zawilce... ostatki.

Wiosna przyszła z opóźnieniem. Ale za to z całym rozmachem i lipcowymi temperaturami. Wszystko po prostu rośnie, rozwija się i kwitnie w biegu. Jakby przyrodą zaczęła zarządzać jakaś korporacja. Jeszcze tydzień temu nocny przymrozek zważył  kwiaty rosnącej pod płotem białej magnolii. Dziś termometr pokazywał ponad 30 stopni! A kwiaty drugiej, później kwitnącej magnolii, chyba nie wytrzymały takiej temperatury. Zszarzały i pomarszczyły się zanim na dobre się rozwinęły. 

W lasach zawilce już przekwitają. Większość kwiatów jest już pochylona, gubi płatki. W ciągu zaledwie kilku dni rozwinęły się na drzewach liście i za chwilę na dnie lasu zapanuje ciemność... Trzeba się więc śpieszyć. 

A kolejne zawilce ucieszą oko dopiero za rok...