26 września 2016

Nasi tu byli... (2)






Szukaliśmy miejsca na nocleg w okolicach... w sumie nieważne gdzie. Mogło się to zdarzyć gdziekolwiek w Polsce. Od gór do morza. Wszędzie niestety jest tak samo. Wzrost konsumpcji w ostatnim ćwierćwieczu zaowocował wzrostem plączących się wszędzie śmieci. Niestety wzrost dostępności wszelakich dóbr nie przełożył się na wzrost kultury. Pisałem o tym już kiedyś w przypływie smutku i frustracji (KLIK).

Więc zjeżdżamy nad niewielkie, kilkuhektarowe jeziorko w pobliżu małego miasta. Z jednej strony jest kąpielisko. Z drugiej strony gruntowa droga prowadząca gdzieś tam dalej. Zjechaliśmy z tej drogi nad wodę. W miejsce regularnie odwiedzane przez wędkarzy i miłośników grilla na świeżym powietrzu. Wokół porozrzucane butelki, puszki, opakowania po zanętach, kiełbaskach, chipsach, batonikach i... a długo by wymieniać.

Wyciągnęliśmy więc z samochodu worek na śmieci. Pozbieraliśmy to wszystko. Wyszedł całkiem spory pakunek. Od razu zrobiło się dużo przytulniej i milej. Następnego dnia gdy ruszaliśmy fotografować okolicę, wrzuciliśmy worek do śmietnika stojącego przy kąpielisku. Zaledwie kilkaset metrów dalej i tuż przy drodze, którą każdy tutejszy gość musiał przejeżdżać.

Mieliśmy pojechać gdzieś dalej, szukać kolejnych tematów do zdjęć. Ale zeszło nam się dłużej. Zresztą po co i dokąd się spieszyć. Wróciliśmy więc pod wieczór w to samo miejsce. Było zajęte... Stał tam samochód i siedział ktoś z wędką. Nie powiem - samochód nowy, znacznie droższy od naszego. Rozkładany fotel i cały zestaw wędek z nieznanymi mi bliżej urządzeniami, które pipczyły i błyskały co chwilę. Wielki parasol rozstawiony nad fotelem. Pod wieczór zaczęło trochę padać. Zatrzymaliśmy się więc na sąsiedniej polance i poszliśmy spać. Wędkujący człowiek odjechał w środku nocy. Warkot jego samochodu ślizgającego się na mokrej drodze rozbudził mnie na chwilę. Nie był zbyt wprawnym kierowcą. Nawet przez chwilę myślałem, że się zakopie i będę musiał go wyciągać. Ale nie... jakoś dał radę.

Wstałem chwilę po wschodzie słońca. Rodzina jeszcze spała. W miejscu, w którym siedział i które opuściliśmy dokładnie posprzątane nawet nie dobę temu, znalazłem to co na zdjęciach.

Posprzątaliśmy więc znowu...












07 września 2016

Tanewskie akwarelki





Lubię tu przyjeżdżać. Mam do tego miejsca ogromny sentyment. Pierwszy raz fotografowałem Szumy na Tanwi ponad 20 lat temu. Wtedy o fotografii cyfrowej nikt jeszcze nie słyszał. Potem wpadałem tu kilkukrotnie. Okolica pięknie wygląda jesienią. Ludzi już praktycznie nie ma, a żółknące liście współgrają z kolorem płynącej wody. Zdjęcia zrobione kilka lat temu właśnie jesienią, można obejrzeć tu

Przyjechałem nad Tanew i w tym roku. Zanocowałem nad brzegiem i o świcie wybrałem się na zdjęcia. Odbijające się od wody wschodzące słońce, zieleń nadbrzeżnych liści, brązy ścian wąwozu dały niesamowity spektakl barw.