– Co to jest droga, panie Matoszko?
– Nie bądźmy dziećmi, panie, droga? Co to jest droga?… To zależy, czy się nią idzie, czy się na nią patrzy… dajmy na to z okna, zimo… a ktoś z daleka, dzyń – dzyń, nadjeżdża… sanno… nie wiadomo kto… do kogo skręci… czy pojedzie dalej… Pojechał!…Kto to?… Dokąd – skąd?…
Tym razem to Tosia z Krzysiem wybrali, gdzie dalej poprowadzi nas droga. Coś tam patrzyli na mapy, klikali, jeździli paluchami po tablecie...
I znaleźli...niewielki parking przy małym nieużywanym już kamieniołomie, z widokiem na góry. Podobno w pogodne dni można dostrzec nawet Tatry. A na dodatek gdzieś przy tym kamieniołomie leżą sobie skamieniałe pnie drzew sprzed około 66 milionów lat. Czyli mniej więcej z czasów kiedy po świecie dreptały sobie dinozaury, nieświadome jeszcze że za kilka chwil zacznie się wielkie wymieranie.
Zatem ruszamy dalej. Zapada ciepły letni zmierzch. Wkrótce zjeżdżamy w jakieś boczne drogi, wąskie, kręte, prowadzące przez lasy. W światłach samochodu prawie nic nie widać. Jadę 20 kilometrów na godzinę i nie wiem czy za chwilę będzie ostro w prawo i w dół, czy ostro w lewo i w górę. Mam wrażenie, że kręcę się w kółko i nigdy nie wyjadę z tej plątaniny dróg. Świat staje się ograniczony do niewielkiego kręgu, oświetlonego przez samochodowe reflektory. Wszystko co dalej jakby nie istniało. Zastanawiam się czy w tej krętej ciemności nie wyjechałem już poza granice wszechświata.
Pod koniec kieruje mnie Krzyś:
- Jeszcze 100 metrów, 50... teraz!
Staję w miejscu i się rozglądam. Po lewej widać niewielką przerwę między drzewami i jasny spłachetek czegoś, co może robić za parking. Nieduży, najwyżej na 2-3 samochody. Skręcam, jest ciemno, ciasno i krzywo. Trochę manewruję i jakoś ustawiam samochód równiej.
Po szaleńczej jeździe, krętymi drogami, niewiele szerszymi od samochodu, mam wrażenie, że jestem na końcu świata w środku niczego...
Rankiem idziemy pobuszować po okolicy. Kamieniołom jest nieduży ale malowniczy. Ładnie widać skośnie biegnące warstwy skał.
Krzyś buszując po okolicy znajduje te sławetne skamieniałe drzewa. Woła mnie i biegnę tam z aparatem. Podobno są to dęby... albo jakieś drzewa iglaste... albo w ogóle nie są to drzewa. Bo niektórzy badacze poddają drzewość tych kamieni w wątpliwość. Ale cóż, na tym właśnie polega nauka, na poddawaniu wszystkiego w wątpliwość.... i jeszcze raz w wątpliwość, i jeszcze raz...
Na nasze oczy wyglądało to coś jak pinie leżących drzew i było z kamienia. Podobno znaleziono je w czasie prac w pobliskim kamieniołomie i odciągnięto na bok, by nie przeszkadzały w pracy.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz