Pieniny... piękne góry do których jakoś nie mam szczęścia. Dwa lata temu padła mi karta pamięci. Kilkaset zdjęć przeminęło z wiatrem. Latem pojechałem tam ponownie. Miałem przez kilka dni powtórzyć utracone zdjęcia a zostałem ponad dwa tygodnie. Z powodu pogody. Ciągle było pochmurno i padało... Przez ten czas zaledwie trzy czy cztery dni rokowały pewną fotograficzną nadzieję...
Tego dnia obudziłem się tradycyjnie przed świtem i spojrzałem w niebo. Między chmurami było widać gwiazdy. Zaskoczony pomyślałem: czyżby zmiana pogody? Nieprawdopodobne! Naszykowałem się błyskawicznie i ruszyłem w stronę Trzech Koron.
Poranek był... ładny ale nie powalający. Zdjęć zrobiłem niewiele. Bardziej rozkoszowałem się samotnością na szczycie i rześkim, porannym powietrzem. Stałem na platformie widokowej chyba ze dwie godziny... dopóki nie zaczęli się schodzić ludzie. Zszedłem wtedy trochę na dół, położyłem się w trawie i czekałem na rodzinę. Mieli spokojnie się wyspać, zjeść śniadanie i dotrzeć do mnie na górę z prowiantem.
Gdzieś koło dziesiątej coś zaczęło się dziać. Początkowo nieliczne grupki ludzi zgęstniały... potem bardziej i bardziej. Wkrótce szlakiem ciągnął tłum niczym na dawnych pochodach pierwszomajowych. Do wejścia na platformę widokową błyskawicznie utworzyła się kolejka!
Kolejka, rosła i rosła... osiągając długość kilkuset metrów. Wieczorem dowiedziałem się, że aby przez chwilę spojrzeć na panoramę z Trzech Koron, trzeba było czekać dwie godziny!
Kiedy nadeszła rodzina, uciekliśmy szybko w spokojniejsze partie gór. I tylko zastanawiałem się cały dzień: "gdzie sens, gdzie logika".
Skąd te tłumy ludzi... To był pierwszy dzień sierpniowego długiego weekendu i pierwszy słoneczny dzień od tygodnia. Tylko tego nie przewidziałem wstając o świcie...
SUPER fotografie i klimaty /pozdrawiam autora .zielona koniczynka fb.
OdpowiedzUsuń