29 czerwca 2015
Falując...
Wisła...
Wieczór...
Woda...
Fale...
Światło...
Zapatrzyłem się...
Tak...
Fala swe rysy i szczerby, i sznury
Przesuwa z wolna za wiatru podmuchem
Przez jego pietra z ognia i purpury...
Purpura łamie błękitów przegrody
I w nieprzejrzyste rozżarza się złoto,
Poprzerywane plam czarnych ślepotą
Jakby tam nagle nieobecność wody
Ujęła barwom podłoża dla czaru...
Bolesław Leśmian - "W odmętach wieczoru"
24 czerwca 2015
Chmurne szaleństwo...
... Szliśmy dalej przez jesienne ścierniska, przez nasypy żółtych piasków, aż ku dalekim borom sosnowym. Szliśmy bez celu określonego, naprzód i nazad, za wrażeniami za obrazami, gadając z ziemią , która głucha dla mieszczan, tysiącami głosów szeptała nam do ucha...
Stanisław Witkiewicz
Świt nie był zbyt ciekawy. Prawie nie robiłem zdjęć, tylko siedziałem na brzegu i chłonąłem atmosferę. I już miałem wracać do domu gdy na bezchmurnym do tej pory niebie, pojawiły się pierwsze chmury. Potem następne i następne. Gnały z ogromną prędkością choć tu na dole trwała zupełna cisza.
Przypomniał mi się wiersz Leśmiana:
Coś srebrnego dzieje się w chmur dali
Wicher do drzwi puka jakby przyniósł list
Myśmy długo na siebie czekali
Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świt?
Po chwili nade mną rozkłębily się niesamowite chmury. Biegałem z aparatem jak opętany, bo sytuacja zmieniała się z każdą minutą.
W ślad za górnym orszakiem obłoków przesuwnych,
Co kształty w miarę biegu odmieniają stale,
Światła chodzą po łące w odstępach nierównych,
Jakby wzajem o sobie nie wiedziały wcale
....
Czekam, aż jedno z świateł, skupionych na jaskrze,
Dotrze do mnie wraz z przerwą obłoków na niebie
I w pierś moją uderzy - i cały się zaskrzę,
I łące nagle drogę rozwidnię do siebie.
To znowu Leśmian...
Widowisko trwało może z kwadrans. Potem zwyciężyły chmury. Zakryły słońce na wiele godzin. Wieczorem zaczęło kropić...
10 czerwca 2015
Małe kumate coś...kuma!
Niedawno opisany kumak (Małe kumate coś i Potwór z Bagien) okazał się być forpocztą kumaczej inwazji. Po kilku dniach na zalanych wodą pobliskich łąkach pojawiły się ich dziesiątki. Jak świat, światem (a przynajmniej odkąd sięgam pamięcią) nie widziałem ich tyle w tym miejscu. Ot, zdarzały pojedyncze sztuki, które z lekkim zdziwieniem i melancholią próbowały się nawoływać.
A dziś... cała okolica rozbrzmiewała ich głosami.
Niestety, wszystkie kumały na zalanych wodą łąkach, gdzieś wśród traw i innych zielsk zasłaniających skutecznie widok. Zauważyłem, że uwielbiają chować się w kępach kaczeńców. Nic nie widać, tylko słychać, że gdzieś tu są...
W końcu udało się mi znaleźć jednego desperata tokującego w nieco bardziej odsłoniętym miejscu. Namówienie go na pozowanie zajęło mi prawie godzinę. Na szczęście spłoszony wracał niemal w to samo miejsce - czyli przed obiektyw. W końcu prawie przestał zwracać na mnie uwagę.
Kumak żeby zakumkać musi się nieźle nadąć. Cały! Nie wystarczy tylko gardziołko... |
... również boczki powiększają się znacznie. Czasem można zaobserwować jak robiąc kilka wdechów kumak pompuje się i nadyma coraz bardziej i bardziej... |
... aż do momentu, kiedy bardziej się już nie da. I wtedy właśnie powietrze jest powolutku wypuszczane wraz z pięknym "kuuuuuum". |
Przy odrobinie szczęścia można dostrzec dookoła kumaka drgającą od tego dźwięku wodę. Widać to wyraźnie na tym i poprzednim zdjęciu. |
A potem... potem trzeba się znowu nadąć i... tak "w kółko Macieju". Swoją drogą koncert kilkudziesięciu kumaków sprawia niesamowite wrażenie. Zupełnie jakby cały świat falował razem z dźwiękiem.
02 czerwca 2015
Chodzi lisek koło drogi...
Pogoda była paskudna. Zachmurzyło się i zaczął siąpić wkurzający deszczyk. Nie pierwszy i nie ostatni tej chłodnej wiosny. Zastanawiałem się czy nie wracać ale droga była wąska więc jechałem dalej rozglądając się i szukając miejsc, które warto byłoby kiedyś skrzyżować z moim obiektywem. I wtedy na drodze zobaczyłem lisa!
Zahamowałem delikatnie i zapiąłem na aparat dłuższy obiektyw. Zrobiłem kilka zdjęć przez uchylone okno... lis się na mnie patrzył i w ogóle nie zareagował. Otworzyłem więc drzwi i wyszedłem z samochodu.
Lis mnie olał...
Robiąc kolejne zdjęcia zbliżałem się coraz bardziej...
Lis mnie nadal olewał...
W końcu nie zważając na deszcz i kałuże, położyłem się na ziemi w odległości ledwie paru metrów od niego.
Lis nadal mnie olewał...
Migawka aparatu trzaskała raz za razem.
Lis trochę posiedział ze smętną miną, popatrzył na mnie lekko zdziwiony. Potem wstał i zaczął buszować w wysokiej trawie. Nie miałem jak robić zdjęć, bo widziałem tylko poruszające się uszy. W pewnym momencie lis podskoczył lekko i... po chwili zobaczyłem zadowoloną choć mokrą mordę z nornikiem w zębach.
Kurczę no...
I nadal kompletnie mnie olewał.
Nie tylko on... deszcz również... coraz bardziej...
Przy takiej pogodzie można tylko siedzieć i wyglądać jak ostatnie nieszczęście. |
Chyba, że głód zmusi do działania. |
Wtedy trzeba się ruszyć i trochę rozejrzeć.... |
Dzięcioła pewnie nie upoluję... |
Więc popatrzmy czy nie ma czegoś na ziemi. Jeden celny sus w trawy i... |
... obiad złapany! I choć deszcz futro moczy to... |
...czasem trzeba się zatrzymać bo... takie jest życie. A przy okazji zobaczcie też koniecznie kogo spotkał na swej drodze Krzyś i jego Miś Detektyw: |
Subskrybuj:
Posty (Atom)