Coś się kończy, coś się zaczyna... magia początku i magia końca. Ujścia czy źródła rzek miały zawsze coś niezwykłego, coś co mnie wabiło, przyciągało. Byłem przy źródłach Wisły i przy jej ujściach, zjeździłem kilka lat temu Żuławy czyli deltę Wisły. Przeskakiwałem przez niewielkie strumyczki do niej wpadające i brodziłem przez małe rzeczki.
Od lat chciałem sfotografować ujście Sanu do Wisły. Ale ciągle jakoś było nie po drodze.
Aż w końcu trafiłem. W środku lata tego roku. Trzeba było tylko poprzedzierać się trochę przez jakieś chabazie i inne chaszczowiska, nakarmić setki komarów... nie... nie setki, tysiące a może i dziesiątki tysięcy komarów.
I już. Byłem! Stałem na niewielkim cypelku. Po mojej prawej stronie płynął San, po lewej Wisła. A ja gdzieś pomiędzy...
Po jednej stronie wierzbowego krzaka Wisła... |
... po drugiej San sobie płynie. |
A nade mną... nie niebo gwieździste tylko komary. Czy mają coś wspólnego z prawem moralnym. Ciekawe co Immanuel by na to powiedział.?
Właśnie sprawdziłem... staruszek Immanuel miał urodziny tego samego dnia co ja...