Zima przyszła w lutym. Na razie wszystko wskazuje na to, że na chwilę. Chyba, że znowu czeka nas Wielkanoc w śniegu.
Ale jak już się zjawiła, to z całym rozmachem. W dzień było kilkanaście stopni mrozu. Nocami zaś temperatura spadała poniżej - 20. Wisła zaczęła więc w szybkim tempie zamarzać. I dosłownie po kilku dniach, jak to mawiają w moich okolicach - stanęła.
- I jak tam panie Robercie, Wisła stoi?
- Stoi...
Taka wymiana zdań dla kogoś niewtajemniczonego może wyglądać zabawnie.
Albo taka:
- Był pan nad Wisłą? Idzie woda?
- Idzie, idzie...
To znowu oznacza, że poziom wody w rzece się podnosi i zbliża się powódź. Takie właśnie rozmowy nieraz toczyłem... nadwiślańskie klimaty...
A zanim zdążyłem uporządkować i obrobić zimowe zdjęcia, Wisła... poszła, znaczy lody puściły.
No więc Wisła w moich okolicach stanęła |
Tu i ówdzie zostały niezamarznięte oczka, na których gromadziły się ptaki. |
Najwięcej było łabędzi i kaczek... |
...widocznych z daleka w podnoszących się oparach |
Jak okiem sięgnąć na rzece lód...
łabędzie w zimowej aurze i mgle wyglądają fantastycznie !
OdpowiedzUsuńi może troszkę surrealistycznie
Ba.... trzeba je było oglądać na żywo... to dopiero był surrealizm ;)
UsuńW mojej rodzinej wiosce, mówią na wodę, że idzie, kiedy rzeka wylewa na wiosnę. :-)
OdpowiedzUsuńU mnie mówią tak na każdy przybór wody :)
UsuńJuż niech zima nie wraca, wolę wiosnę ;)
OdpowiedzUsuńu mnie zimy nie bylo, chodz nie narzekam! bardzo podobaja mi sie zdjecia ;3
OdpowiedzUsuńwczoraj dopiero zalozylam bloga, byloby milo jakbys wpadla ;)
creeating-memories.blogspot.com