12 sierpnia 2011

Helikopterki

Pod wieczór zajechałam nad niewielkie nadwiślańskie starorzecze. Bajorko o parudziesięciu metrach średnicy i krystalicznej wodzie. służyło mi za prywatny basen. Rzadko kto tam zaglądał  A nie ma to jak odświeżenie się w chłodnej po wielogodzinnej pracy w terenie.  
I wtedy przyleciała  taka jedna... i z uporem zaczęła mi patrzeć prosto w oczy ... zaciekawiła ją moja gęba?  Akurat miałem zapięty na aparacie odpowiedni obiektyw. Zanim całkiem zaszło słońce, zdążyłem zrobić kilka zdjęć.
Próbowałem  zbliżyć się do latających ważek  w czasie następnych wizyt, ale, żadna nie chciała ze mną współpracować. Trzymały się z daleka i zatrzymywały się w miejscu na ułamki sekund! 









4 komentarze:

  1. Ja ostatnio podczas próby sfotografowania ważki, przeprowadzałam z jedna taką, swoista zabawę w kotka i myszkę. Siadała dokładnie w miejscu gdzie o 2 cm było za daleko dla mojego obiektywu, gdy się zbliżałam była już w sumie całkiem blisko ale znów za daleko. Nie odlatywała na bezpieczna odległość w razie niebezpieczeństwa :) odlatywała na bezpieczna odległość w razie sesji fotograficznej. Wygrała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no cóż fart jest przydatny w życiu fotografa co ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, kto ma zawsze szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo można o Tobie powiedzieć ale nie że głupi jesteś
    początkujący też raczej nie

    OdpowiedzUsuń