28 lipca 2018

Krwawy Księżyc




Całkowite zaćmienie Księżyca! Najdłuższe w XXI wieku. Następna taka okazja za ponad 100 lat! Rozmaite media krzyczały o tym tak już od dobrych kilku dni.

Cóż było robić. Nie chciało nam się czekać ponad 100 lat, więc wieczorem postanowiliśmy wyruszyć całą rodziną w teren.

Pogoda postanowiła pograć sobie z nami w kotka i myszkę. Od rana a to się chmurzyło a to błyskało słońce. Im bliżej wieczora, tym więcej było chmur. Nie zniechęciło nas to jednak. Spakowaliśmy sprzęt do samochodu i pojechaliśmy.



Dojechaliśmy nad Wisłę. Wybraliśmy miejsce, gdzie księżyc powinien pojawić się nad wodą. Niestety, zastaliśmy... chmury. Połowa nieba, akurat w tym miejscu, w którym miał się pojawić Krwawy Księżyc, zasłonięta była chmurami. Co prawda malowniczymi ale wyjątkowo pojawiającymi się nie w porę.
Rozstawiliśmy sprzęt, zrobiłem kilka zdjęć wieczornego nadwiślańskiego krajobrazu i... czekaliśmy co będzie dalej.
- Tam, zobaczcie, tam! - krzyczy nagle bystrooki Krzyś i naciska spust swojego aparatu - Tam jest księżyc!
Rzeczywiście, jest jakby jakieś przejaśnienie w chmurach. Ale nawet przez lornetkę trudno było stwierdzić czy to księżyc czy jaśniejsza chmura. Minęło kolejnych kilkanaście minut. To właśnie był moment największego zaćmienia Księżyca a my wypatrywaliśmy czegoś w chmurach.  
Próbuję sfotografować to rozjaśnienie ale trudno jest w nie trafić obiektywem. W nocy, w wizjerze aparatu jest praktycznie niewidoczne. W końcu trafiam i wtedy... na zdjęciu wyraźnie widać okrągły kształt i czerwonawy kolor. Jest! Ledwie widoczny ale jest! Krzyś miał rację!
Po kolejnych kilkunastu minutach chmury niespodziewanie zniknęły. Krwawy Księżyc pojawił się w całej krasie...

... razem z rzeszą innych gwiazd i Marsem - widocznym poniżej i lekko w prawo. 
Świecił tak delikatnie, że na niebie pojawiły się gwiazdy jak w bezksiężycową noc.Widoczna była nawet Droga Mleczna.


Początek końca zaćmienia. Rąbek naszego satelity już wyszedł z cienia Ziemi i ma normalny, srebrzysty kolor. Kiedy uświadomiłem sobie, że ciemniejsza część Księżyca to cień planety, na której sobie akurat stoję, poczułem się dziwnie. Jakby na chwilę odkryto przede mną jakieś wielkie tajemnice wszechświata. Miałem ochotę pomachać i sprawdzić czy dostrzegę tam swój cień...
Ostatnie chwile. Jedynie maleńki fragment Księżyca był jeszcze w cieniu Ziemi. 
I na zakończenie - Wisła w świetle Księżyca - już po zaćmieniu, godzina pierwsza w nocy. Czas wracać do domu. 



A tak sfotografował zaćmienie Księżyca Krzyś i jego Miś Detektyw








5 komentarzy:

  1. My byliśmy na jakiejś ogromnej łące, też nad Wisłą. Skuszeni nazwą "plaża romantyczna" doświadczyliśmy nie tylko niezwykłego zjawiska planetarnego (ach, ileż było skojarzeń, myśli, porównań, wspomnień..), ale też.. tłumu towarzyszących nam nieznajomych, którzy z prędkością formuły 1 chcieli dojechać na miejsce tak, jakby to zjawisko miało trwać nie 4 godziny, a 4 sekundy. No cóż. Pewnie zdążyli. Jakby co, my chętnie umówimy się za 100 lat na spokojne oglądnie gdzieś w mniej ludnym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To za 100 lat zapraszamy do nas. Byliśmy praktycznie sami. Ze trzysta metrów dalej stała grupa młodzieży i robiła zdjęcia Księżycowi... z fleszem. Bo wiesz... ciemno było. Bardzo to rozbawiło Krzysioła. A tak to tylko my, Wisła, czaple, jakaś sowa i krzyczące mewy nad pobliską wyspą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też obserwowałam, ale niestety bez aparatu. Fajnie wyszło!

    OdpowiedzUsuń