16 maja 2012

Wisła - Nasi tu byli...


Odwiedziłem wiślaną wysepkę, na której od lat gnieżdżą się śmieszki. Nawet jakby było ich dziś więcej, niż przez ostatnie lata. Ale kilkanaście lat temu bywały w okolicy kolonie po tysiące osobników. Widok absolutnie niezapomniany! Może to powoli wraca i ich liczebność odbija się od dna... było już tak w latach 90 ubiegłego wieku, iż na kilka lat śmieszki  prawie zniknęły znad Wisły. Może...

Niestety poziom zaśmiecenia wzrasta praktycznie z roku na rok. Puszki po piwie, butelki po napojach, niepotrzebne ubrania, zabawki a nawet kanistry po olejach silnikowych! Czasem trudno jest wręcz znaleźć czyste miejsce do zdjęć. Zastanawiam się czy niedługo jak będę chciał coś tu sfotografować to, bez paru godzin sprzątania się nie obejdzie? Najgorzej jest w miejscach odwiedzanych przez wędkarzy. Nie mówię, że wszyscy zostawiają po sobie śmietnik ale zdaje się, że statystycznie istotna większość raczej tak. W zeszłym roku znalazłem w takim "wędkarskim" miejscu, górę śmieci powyżej moich kolan. Kilku stulitrowych worków byłoby za mało. A skład wyraźnie sugerował powędkarskie pochodzenie. 







Na koniec - rarytas! Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Obawiam się, ze jednak nie skończy się to dobrze dla pomysłodawczyni. Jeśli tylko przyczepka nie ma paru dziur od spodu, to po pierwszym deszczu wszystko będzie pływać w wodzie.









9 komentarzy:

  1. Niestety "nasi" są wszędzie, najgorsze jest to, że zamiast ich ubywać jest ich tak jakby więcej...w lasach jest dokładnie to samo. Bardzo często śmiecą osoby, które pracują np. przy wycince drzew, a ich pracodawca "Lasy Państwowe" w postaci leśniczego, który nadzoruje taką wycinkę w ogóle nie zwraca uwagi na ten proceder.

    Pozdrawiam,
    Arek

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, tylko szkoda, że prawda :(((
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem zastanawiam się czy wynika to z tego że więcej śmiecimy czy z tego że więcej mamy zbędnych rzeczy. Kiedyś na ryby szło się z herbatą w termosie albo z czymś tam w butelce zwrotnej. Teraz z foliowymi opakowaniami, puszkami i plastikowymi butelkami...

    OdpowiedzUsuń
  4. Madry wpis! Ja tez ogromnie cierpie widzac smieci , w lasach jest tez ich duzo. Staram sie zeby nie wchodzily mi w obiektyw, poza tym widzialam duzo wiecej smieci na swiecie, np. moja druga ojczyzna Wenezuela jest zasmiecona w sposob trudno do wyobrazenia, wiec tutaj widze roznice na korzysc, ale nie moge zrozumiec ludzi ktorzy zasmiecaja planete! Tez sprzatam ..ale mysle, ze brakuje agresywnej polityki dotyczacej niezasmiecania!
    A te gniazda wsrod pozostalosci po "naszych" rozczulaja. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, wiem coś o tych wszystkich śmieciach... Ale można je spotkać w zupełnie niesamowitych miejscach - ile razy mi się zdarzyło fotografować jakiegoś ptaka na drzewie, na którym powiewała pięknie foliowa torebka śniadaniowa, albo jakieś stare szmaty... Utoniemy po prostu w burdelu, który tutaj zostawiamy.
    A śmieszka, która wpadła na taki pomysł - bomba :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd :(

    A co do hm, gniazdka... nie mógł Pan zrobić dziury? Nie wróciłaby matka?
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet o tym myślałem ale nie bardzo miałem czym... Nóżką od statywu? Palcem...? Plastik był dość gruby i kruchy. Bałem się, że wszystko się rozpadnie jak spróbuje użyć większej siły . Śmieszki co prawda są dość "odporne" na spłoszenie ale wolałem nie ryzykować...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to mi nasunęło myśl... napisania kolejnego tekstu. O ratowaniu :)
    Może niedługo będzie...

    OdpowiedzUsuń