Tylko tu w Sławatyczach nad Bugiem tuż przy białoruskiej granicy, co roku przez trzy ostatnie dni grudnia pojawiają się na ulicach... Brodacze. Odziani w futrzane kożuchy, z twarzami zasłoniętymi przez maski i ogromne brody. Z wielkimi kolorowymi czapami na głowach, potężnymi kijami w rękach i owiniętymi słomą nogami.
Skąd taka tradycja? Informacja ginie gdzieś w mrokach historii. Brodacze byli tu już przed II Wojną Światową. Najstarsi mieszkańcy Sławatycz opowiadają, że ich dziadkowie już za Brodaczy się przebierali. Nawet w czasie niemieckiej okupacji wychodzili na ulice Sławatycz. Choć było to ryzykowne, gdyż Niemcy krzywo patrzyli się na ten zwyczaj.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby historia Brodaczy była znacznie starsza i sięgała wręcz czasów pogańskich. Tak jak na przykład zapalanie lampek na grobach...
Niestety, mimo kilku dni poszukiwań, nie udało się mi dotrzeć do żadnej informacji potwierdzającej czy zaprzeczającej tej tezie. W "Encyklopedii Staropolskiej" Zygmunta Glogera nic nie ma na ten temat. "Słownik Języka Polskiego" Witolda Doroszewskiego nie posiada w ogóle hasła "Brodacze". Jest tylko "brodacz" czyli zarośnięty facet. Wszechwiedzący Google powtarza w kółko kilka informacji dotyczących głównie czasów współczesnych. Jedyne co jest pewne to to, że dziadkowie współczesnych sławatyckich dziadków, już za Brodaczy się przebierali. Czyli w połowie XIX wieku tradycja była znana.
Nieco podobnych przebierańców możemy jeszcze spotkać pod Krakowem. Też mają wysokie kolorowe czapy i futrzane kożuchy. Nazywają się Pucheroki i pojawiają się wiosną - w Palmową Niedzielę. Tylko, że tam przebierają się dzieci i tradycja wywodzi się ze średniowiecznych kwest krakowskich żaków.
Zapraszam zatem na trzy ostatnie dni roku do Sławatycz na spotkanie z unikalnymi i jedynymi w swoim rodzaju Brodaczami.
|
Zaczyna się... Brodacze z rykiem wybiegają na ulice. Dzieci piszczą, dziewczyny uciekają... |
|
Złapanie dziewczyny i wzięcie jej na hocki, czyli podrzucanie na kiju, miało przynosić szczęście. Tak więc wszystkie dziewczyny niby to z krzykiem uciekały ale tak, by za daleko nie odbiec. |
|
Brodacze zatrzymują przejeżdżające przez Sławatycze samochody. |
|
Kierowcy muszą się jakoś wykupić.
|
|
|
Szczególnie chętnie zatrzymywanie są samochody na obcych rejestracjach. A jak się trafił raz Warszawiak to... został prawie podniesiony do góry i przestawiony obok. |
|
Brody robione były kiedyś z lnu. Obecnie o len trudno, więc wykorzystywane są konopie czyli pakuły używane przez hydraulików. Podobno w grudniu w sklepach w całej gminie zaczyna ich brakować. Broda symbolizuje długie życie i wielkie życiowe doświadczenie. |
|
Maska na twarzy zrobiona jest z malowanej skóry... |
|
... zaś gruby kij ma przypominać o trudach życia w mijającym roku. |
|
Chwila kulturalnego odpoczynku. |
|
"Kogo by tu wziąć na hocki...?' |
|
"Teraz my tu rządzimy..." |
|
Na koniec trzeciego dnia, czyli w Sylwestra, słoma tworząca nogawice i buty Brodaczy palona jest na środku głównej ulicy. |
A oto jak opisał i sfotografował Brodaczy
młody zaklinacz koni,
kozi król i
gadający z jeżami czyli
Krzyś i jego Miś Detektyw:
Brodacze w Sławatyczach czyli zwyczaje noworoczne
jeden z ostatnich autentyków i oby trwał jak najdłużej. A co do pochodzenia to wygląda mi to na relikt po kulcie Welesa - Boga Nawii silnie czczonego zwłaszcza na Rusi
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/WenedaMitologiaStaropolska/photos/a.1738811846347593.1073741834.1379605622268219/1749560941939350/?type=3&theater
OdpowiedzUsuńBardzo fajni ci brodacze na prawdę mają ciekawe obrzędy tam chciałbym zobaczyć jak to wygląda na żywo :)
OdpowiedzUsuńTo zapraszam do Sławatycz w trzy ostatnie dni w roku
Usuń