4 maja 2011. Wiosna w pełni. Drzewa już z całkiem rozwiniętymi liśćmi, na łąkach trawy do pół łydki. Kaczeńce prawie przekwitły. Po zawilcach w lasach już niemal ani śladu.
Obudziłem się jakoś o świcie i postanowiłem wyskoczyć na pobliską kaczeńcową łąkę. Może znajdę jeszcze ładne kwiaty. Jak słońce wzejdzie wyżej będzie zbyt ostre na ich fotografowanie.
Wyjrzałem za okno i w pierwszej chwili nie zrozumiałem co zobaczyłem... wszytko było zasypane śniegiem. Podwórko, dachy, płot... Złapałem aparat i wybiegłem z domu...
|
Kaczeńcowa łąka... jedynie tam gdzie stała woda nie było biało. |
|
Kaczeńce były zbyt delikatne i śnieg przygniótł je do ziemi |
|
Wystając spod śniegu kłosy zarodnionośne skrzypu... |
|
... widziałem coś takiego po raz pierwszy w życiu. I wcale bym się nie zdziwił gdyby nie po raz ostatni. |
|
Mniszki lekarskie miały jakby y lekka ogłupiałe miny...
|
Śnieg rozpuszczał się bardzo szybko, już o ósmej nie było po nim ani śladu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz